Pierwsze koty za płoty

norway36Pierwszy dzień bez znajomości języka w obcym kraju minął mi na szukaniu pracy. Może to zabawnie brzmi, ale znajomość słowa „work” jest kluczowa i skuteczna. Angielski mój przypomina trochę historię o Kalim z sienkiewiczowskiej powieści i dlatego gubiłem się dzisiaj na ulicach Oslo. Norwegowie nawet jeśli nie rozumieją czego chcesz, ale wyczuwają intuicyjnie, że osoba taka potrzebuje ich pomocy, natychmiast starają się pomagać. Kiedy odwiedziłem biuro pośrednictwa pracy, a angielską jego nazwę miałem napisaną przez koleżankę na kartce powiedziałem tylko jedno hasło, które zapamiętałem z ;lekcji w liceum „ findet work”. W ten sposób pan pośrednik wiedział już, że szukam pracy, ale zupełnie nie znam języka. Zapytał skąd jestem- to akurat pamiętam z lekcji w podstawówce więc dumnie odpowiedziałem „Poland”. Wtedy podał mi kartkę z adresem innego pośrednika. Widok polskiego nazwiska przy numerze telefonu najbardziej mnie dziś ucieszył. Pełen nadziei na znalezienie pracy już drugiego dnia pobytu wyruszyłem pod wskazany adres. Wsiadłem nie do tego autobusu, wysiadłem w innej części miasta, niż powinienem, ale wreszcie trafiłem. I tu miłe zaskoczenie. Napisy na drzwiach biura pośrednika były w moim ojczystym języku i mogłem bez stresu przekroczyć próg tego lokum. Tam szybko otrzymałem konkretne propozycje. Po pierwsze praca, po drugie pomoc w zakwaterowaniu, po trzecie pomoc prawą w razie potrzeby, aby załatwić szkolenie, kursy czy świadczenia, jakie mi tutaj przysługują. Jednym słowem, w jednym miejscu, załatwiłem to wszystko, co w Polsce potrzebowałoby czasu. Jutro zaczynam pracę jako pomoc w kuchni u polskiego restauratora! Cały zespół tam zatrudniony podobno włada językiem polskim, ale pracodawca pomga także zakwalifikowaniu się na kursy języka norweskiego.

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *