Urlop dziekański na pracę w Norwegii.

norway14Studia nie zawsze pozwalają na radość życia żaka. O ile ma się pieniądze, można bawić się pomiędzy jedną sesją egzaminacyjną, a drugą. Są jednak sytuacje, które wymuszają pewne decyzje. Mój urlop dziekański także jest wynikiem pewnych wydarzeń. Kiedy kolega zaproponował mi pracę opiekunki do dziecka w Norwegii, nie zastanawiałam się długo. Umowa była na rok i gwarantowała nie tylko wynagrodzenie, ale również pokój i wyżywienie. Kolega zapewniał mnie, że zarówno rodzice, jak i dwójka dzieci są bardzo sympatyczni. Byli to jego znajomi, którzy dali ogłoszenie na polskich portalach dla poszukujących pracy. Kiedy kolega dowiedział się o tym, natychmiast skontaktował się ze mną, ponieważ byłam studentką trzeciego roku pedagogiki. Był też pewien, że mam doskonały kontakt z dziećmi i poradzę sobie nawet z największymi urwisami. Państwo w umowie gwarantowali mi też ubezpieczenie i opiekę zdrowotną, gdyż oboje byli lekarzami. Dodatkowym przywilejem dla opiekunki miał być samochód. Kiedy kolega zachwalał zalety pracy u nich, ciągle myślałam, gdzie kryje się „haczyk”. Dopiero po dłuższej rozmowie okazało się, że młodsze dziecko jest chore i wymaga pewnych działań w ciągu dnia. Trzeba było zawozić je na rehabilitację do przychodni co drugi dzień. Ot, i cała filozofia! Rodzice po prostu szukali odpowiedzialnej osoby, która potrafi właściwie opiekować się ich pociechami, kiedy oni są na dyżurach w szpitalu. Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią. Od razu złożyłam wniosek o urlop dziekański..W ten sposób znalazłam się na północnych krańcach Europy. Rodzina była tak wspaniała, że po roku postarali się dla mnie o studia na ich lokalnym uniwersytecie.

One Comment

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *