Emigrant w białym fartuchu.

norway21Gdziekolwiek noszę pielęgniarski czepek, jestem szczęśliwa! Takie jest moje powołanie i nie ważne, czy niosę pomoc tutaj w Oslo, czy gdziekolwiek na świecie…. Oczywiście pomijając moje rodzinne polskie strony. W Norwegii pielęgniarka nie musi płacić za staż swojemu pracodawcy, nie musi harować na drugim etacie sprzedając paliwo na stacji benzynowej! Mam dyplom, pozwolenie na wykonywanie zawodu i to jest moja przepustka do kariery! Oczywiście musiałam zaczynać w norweskim szpitalu od całkowitego zera. Po przyjeździe otrzymałam tylko umowę na okres trzech miesięcy. Początkowo czułam się jak na cenzurowanym. Widziałam, że wszyscy patrzą mi na ręce, ale byłam nowa, więc ograniczone zaufanie było usprawiedliwione. Kiedy tylko sprawdziłam się w czasie okresu próbnego natychmiast przełożona zaoferowała mi kursy specjalizacyjne, abym mogła otrzymać zatrudnienie w ich szpitalu na konkretnych oddziałach. Było to niczym propozycja awansu. Marzę o zdobyciu specjalizacji instrumentariusza na bloku chirurgicznym, ale z tym będę musiała poczekać do kolejnego „schodka” mojej kariery. Obserwując moje koleżanki z roku, pracujące w Polsce wiem, że ja jestem na właściwej drodze zawodowej. Większość z nich nie zaliczyła jeszcze odpowiedniego stażu, a tylko dwie rozpoczęły kolejny etap edukacji. Po godzinach muszę uczyć się dodatkowo norweskiego, ponieważ z samym angielskim jest mi trudno komunikować się z pacjentami, a przecież pielęgniarka to nie tylko opieka, ale tez odpowiedni kontakt z chorym. Pojedyncze słowa już rozumiem, ale to zbyt mało, aby komunikować się z ludźmi potrzebującymi mojej pomocy. Wiem, kiedy ktoś prosi o picie lub komunikuje ból, jednak są pacjenci, którzy chcieliby się po prostu wygadać przed kimś i wyżalić na bezwzględny los.

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *