Mieszkanie wielonarodowe w Norwegii.

norway6Jestem w Norwegii już ponad rok. Przyjechałam „za chlebem” i natychmiast mi się spodobało. Pierwszy wynajmowany pokój miał wiele zalet, chociaż początkowo mnie przerażał. Jedno mieszkanie na piętrze zajmowane przez emigrantów rosyjskich, czeskich, rumuńskich, serbskich, a nawet gości z Kenii i Nairobi wywołało we mnie krótki szok. Owszem nie jestem ani rasistką, ani też starym zgredem, dlatego postanowiłam jakoś przeniknąć w to wielonarodowe towarzystwo. Początkowo ze sporym dystansem uczestniczyłam we wspólnych posiłkach, starałam się pomagać w kuchni, czy wspólnym sprzątaniu naszego „apartamentu”. Niewiele rozumiałam z tego, co do mnie mówiono, ale to było chyba najmniejszym problemem. Wiele nacji to wiele kultur, obyczajów i tradycji, które każdy z nas chciał przecież pielęgnować. Pierwsze święta Bożego Narodzenia okazały się próbą dla naszej międzynarodowej, wielokulturowej wspólnoty. Każdy chciał obchodzić je po swojemu…. I tak między nami zrodziła się …więź! Pracowaliśmy w dwóch różnych fabrykach, jednak czas wolny spędzaliśmy razem. Po przełamaniu wszelkich barier językowych stworzyliśmy całkiem zgrany „team”. Drugie święta i Wigilia były już idealnie zaplanowane i z radością oczekiwaliśmy specjałów ze wszystkich stron świata. A ci, którzy o Bożym Narodzeniu usłyszeli dopiero od nas, też spędzali wspólnie z nami ten radosny czas. A ja…. cóż na tym wielonarodowym mieszkaniu skorzystałam podwójnie, ponieważ tu poznałam moją wielką „kolorową” miłość. I nie chodzi tu wcale o kolor skóry, ale ilość barwnych tradycji, jakie pielęgnujemy już teraz we dwoje. Serbskie i polskie obyczaje zatopiliśmy w norweskiej kulturze. Istny misz-masz ! Chyba dlatego jest tak wspaniale!

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *